Moim zdaniem i zdaniem innych

CZY PRZETRWAJĄ TYLKO GŁUPCY? -MACIEJ JARKOWIEC W ODCINKACH

Odcinek II

Tym gorzej dla nauki

Według badań Gallupa 42 proc. Amerykanów podziela pogląd o powstaniu wszechświata zgodny z doktryną kreacjonizmu. Są wśród nich najważniejsi politycy Partii Republikańskiej.

Czytaj także:

Rycerze kontrewolucji

W książce „Age of American Unreason” („Wiek amerykańskiego nierozumu”) Susan Jacoby pokazuje, że religijny fundamentalizm ma w USA długą historię. Osadnicy, którzy następującymi po sobie falami zasiedlali i budowali kraj, byli podatni na religijny przekaz, często skrajny. Zapewniał im duchową odskocznię od trudów życia na pograniczu, jednocześnie nie stawiał wymagań intelektualnych. Obowiązująca wolność religijna sprzyjała kształtowaniu się coraz bardziej oderwanych od rzeczywistości kultów i odłamów chrześcijaństwa.

Amerykański paradoks polega na tym, że USA są jednocześnie ufundowane na ideałach oświecenia. Ojcowie założyciele, choć wierzący, nie byli przesadnie religijni, a raczej nieufni wobec wszelkich form zabobonu.

Te dwa wybitnie amerykańskie żywioły – okultyzm i rozsądek – w przewrotny sposób łączy w sobie Kurt Wise. Jest bodaj najważniejszą postacią Muzeum Stworzenia, autorem wystawy stałej. Wise, sympatyczny 60-latek o łagodnym usposobieniu, ma doktorat z paleontologii obroniony na Harvardzie i jednocześnie jest wyznawcą kreacjonizmu. Jego najsłynniejsza sentencja brzmi:

„Jeśli wszystkie możliwe dowody wskażą, że kreacjoniści nie mają racji, zaakceptuję to jako pierwszy. Ale pozostanę kreacjonistą, bo przekonuje mnie Słowo Boże”.

W tych dwóch zdaniach zawiera się esencja amerykańskiej religijności. Co istotne, ten typ myślenia – jeśli nauka mówi, że to bez sensu, tym gorzej dla nauki – dotyczy nie tylko spraw boskich, ale również takich zagadnień jak ekonomia, broń palna, stosunki rasowe i wiele innych. Donald Trump zbudował wokół siebie kult, bo potrafił wyczuć ten swoisty duchowy puls Ameryki.

Dyskurs spisków

Pierwsza poprawka jest z gruntu oświeceniowa. Miała zapobiec powstaniu państwa wyznaniowego, jakie było standardem w ówczesnej Europie. Założyciele Stanów Zjednoczonych nie chcieli, aby władza narzucała obywatelom jakąkolwiek wiarę, zapisali więc w konstytucji pełną swobodę w tej kwestii.

Co istotne, ta sama poprawka gwarantuje wolność słowa. Charles Pierce we wspomnianej książce „Idiot America…” pokazuje, że od zarania Stanów Zjednoczonych wraz z kształtowaniem się coraz to nowych kultów rozpleniały się szalone poglądy na rzeczywistość, opowieści i legendy, które dziś nazwalibyśmy teoriami spiskowymi. Do pewnego momentu odgrywały nawet pożądaną rolę – przekonuje Pierce.

Dopóki pozostają na marginesie debaty, polityki i przekazu medialnego, są raczej niegroźne, bywają zabawne i wyznaczają granice racjonalnego dyskursu. Ale kiedy bzdury przesuwają się do głównego nurtu, przestają być bzdurami, a stają się równouprawnionymi poglądami traktowanymi tak samo jak te oparte na rozumie. Nagle wiedza i nauka są jedynie opiniami. Merytoryczny osąd uczonego jest tyle samo wart co histeryczny monolog prezentera radiowego albo kazanie wiejskiego pastora. Szczepionki okazują się zabójcze, zamachy na WTC zorganizowane przez CIA, a koronawirus celowym atakiem Chin na Amerykę.

Zjawisko przesuwania się teorii spiskowej do mainstreamu postępuje w USA od kilku dekad. Rozpoczął je boom na mówione radio, później powstała telewizja Fox News, potem internet, aż nadszedł Donald Trump, człowiek, który przeskoczył z biznesu do polityki, głosząc nowinę o tym, że Barack Obama nie urodził się w Stanach Zjednoczonych.

Jak działa to na ludzi, pokazała Jen Senko w filmie dokumentalnym „The Brainwashing of my Dad” („Pranie mózgu taty”). Ojciec autorki przez całe życie był otwartym, pogodnym i empatycznym człowiekiem. W latach 80. zaczął dojeżdżać samochodem do pracy, godzinę drogi od domu. Włączał radio. Trafiał na pełne emocji i ciekawych „faktów” audycje konserwatywnych prezenterów. Później w pracy i w kościele zaczął poznawać ludzi, którzy słuchali tych samych programów. Utwierdzali się wzajemnie w nowym, odkrywczym rozumieniu rzeczywistości. Gdy zaczęło nadawać Fox News, z miejsca stali się jego wiernymi widzami. Tak tata Jen Senko został radykałem.

Neurologia opisuje zjawisko uzależnienia od złości. Wściekłość uwalnia do krwi dopaminę, co przynosi przyjemność i odprężenie. Jeśli w czasach Marksa opium dla mas była religia – pisał jeden z recenzentów filmu Senko – teraz jest nim Fox News.

Początek „debilizacji”

Uosobienie tego fenomenu to Rush Limbaugh, największy gwiazdor prawicowego radia, którego programów słucha co tydzień 25 mln osób.

W styczniu Trump odznaczył go Prezydenckim Medalem Wolności. Kilka tygodni później, kiedy koronawirus zaczął się rozprzestrzeniać w Ameryce, Limbaugh powiedział na antenie: „Wycelowali w prezydenta nową broń: koronawirus. Mówię wam, to nic innego jak zwykłe przeziębienie”.

Limbaugh za młodu był dobrym futbolistą, ale słabym studentem. Z prowincjonalnego college’u wyleciał po dwóch semestrach i rozpoczął pracę w lokalnym radiu. Co znaczące, kariera Limbaugh była możliwa dzięki Ronaldowi Reaganowi.

W 1987 r. administracja Reagana usunęła dotyczące mediów regulacje, które obowiązywały, odkąd telewizja stała się środkiem masowego przekazu. Tak zwana doktryna obiektywizmu wymagała od posiadaczy licencji, aby przekaz informacyjny był uczciwy i wyważony. O tym, czy nadawcy się do tego stosują, decydowali eksperci federalnej komisji łączności. W większości akademicy. Nadawany na cały kraj program Rusha Limbaugh wystartował kilka miesięcy po zniknięciu przepisu.

Sprzężenie agendy politycznej z religijną, wbrew intencji pierwszej poprawki, zdarzało się już wcześniej, ale era Reagana wyniosła to zjawisko na nowy poziom.

Aby rozszerzyć elektorat, Reagan kłania się dziesiątkom milionów chrześcijańskich fundamentalistów. Kreacjonizm uznaje za teorię równie ważną jak ewolucja. Działa kieruje przeciw aborcji, prawom gejów i edukacji seksualnej w szkołach.

Wchodzi w konflikt z nauką w takich kwestiach jak globalne ocieplenie, epidemia AIDS, zagrożone gatunki zwierząt, skuteczność prezerwatyw w zapobieganiu chorobom przenoszonym drogą płciową czy szkodliwość cukru i syntetycznych tłuszczów.

Jego flagowym projektem jest tarcza antyrakietowa, która ma uchronić USA przed sowieckim atakiem nuklearnym. Fizycy przekonują prezydenta, że technologia potrzebna do jej budowy to pieśń odległej przyszłości (do dzisiaj jej nie ma), ale prezydent nie słucha. Powołuje specjalne agendy i pompuje miliardy dolarów w program ochrzczony z czasem „Gwiezdnymi wojnami”.

Na markę Reagana składa się też popkulturowy antyintelektualizm. Prezydent ma być jak swój chłop, który mówi do ludzi ich językiem. Słowo „intelektualny” wśród zwolenników prawicy staje się wkrótce epitetem, podobnie jak „liberalny”. Charles Pierce nazywa to początkiem „debilizacji” Partii Republikańskiej. Republikanie zawiązują faustowski pakt z nierozumem, żeby wygrywać wybory.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

uzuepłnij * Time limit is exhausted. Please reload the CAPTCHA.